niedziela, 2 sierpnia 2009

12.

- Ale dlaczego mam płacić za to, co zrobił mój dziadek? Nie miałam na to żadnego wpływu, bo nie było mnie wtedy na świecie - powiedziała strapiona Habatta pochylając się nad miską z wodą, żeby odmyć spoconą twarz.
- Po części masz rację - odparł Wolmer.
- No właśnie. Nie chcę się kłócić, panie. Jestem w pokojowym nastawieniu.
Wolmer zadumał się chwilę, po czym wybuch dzikim śmiechem. Był to śmiech szalonego niegodziwca.
- Tak dobrze to nie ma, głupia dziewucho! Nie rozumiesz, że Twój dziadek zrobił coś niewybaczalnego? Szczęściarz, umarł nie z moich rąk. Upiekło mu się. Jeśli będziesz robiła dokładnie to, o co proszę, wypuścimy Cię prędzej, niż myślisz. Ale jeśli będziesz stawiać opór...
- Nie stawiam żadnego oporu - rzekła cicho dziewczyna.
- Ale jeśli będziesz stawiać opór- Wolmer podniósł głos- wyda się Twoja tajemnica. Przecież wiemy, że jesteś wampirem.
Habacie na chwilę odebrało mowę. "Czy istnieje jakaś rzecz, o której Wolmer nie wie ? To niemożliwe, żeby ... "
- Tak, Habatta, czytam w Twoich myślach i to jest fakt.
Habatta nie odezwała się więcej.

Dwie godziny później Habattę odwiedził Ahmed. Habatta nie zauważyła go od razu, gdyż siedziała odwrócona plecami od drzwi. Usłyszała jednak ciche kroki za nią. Odwróciła się wystraszona. Bała się, że znowu ktoś zrobi jej krzywdę. Gdy rozpoznała Ahmeda, uśmiechnęła się miło do niego. Ahmed uklęknął przy niej i spojrzał na nią.
- O co chodzi, drogi Ahmedzie? - Zagadnęła uprzejmie dziewczyna.
Ahmed wahał się przez chwilę. Widziała jak nabiera powietrza w płuca.
- Przyszedłem, żeby Ci powiedzieć, że puszczamy Cię wolno.
Habatta spojrzała na niego, jakby nic do niej nie dotarło z tego, co powiedział. Przeraziła się, że to może być podstęp i że zaraz dostanie czymś ostrym w głowę.
- Jak to? Co na to Pan Wolmer?
- Nie ma go już. Wypędziłem go.
- Nic nie rozumiem, panie. - Habatta była całkowicie zbita z tropu. - Czy mógłby mi pan wyjaśnić co się stało?
- Mów mi po prostu Ahmed, nie obrażę się. Nie jestem aż tak stary, by zwracać się do mnie tak oficjalnie.
- W porządku. Zatem, czy mogę...
- Już opowiadam. - Przerwał jej cicho. Widać było, że jest wstrząśnięty i nie wie jak zacząć opowiadać. - Chodzi o to, że pokłóciłem się poważnie z Wolmerem. Chciał Twojej zguby, a ja nie mogłem na to pozwolić.
Serce Habatty zaczęło bić mocniej. "Czy to możliwe, by coś do mnie czuł? Nie, to jest zbyt piękne..."
- Czy mogę zadać Ci osobiste pytanie ? - Zagadnął nagle mężczyzna.
- Owszem, może pan... To znaczy, możesz, oczywiście, Ahmedzie.
- Czy Ty... byłaś już blisko z mężczyzną? - Zagaił niepewnie.
- Co masz na myśli? - zapytała nieśmiało Habatta.
- Chodzi mi o to, czy jesteś już kobietą.
- Przepraszam, ale to chyba nie Twoja sprawa... - Odparła natychmiast młoda dama. - Zostałam dobrze wychowana i niech mnie pan nie posądza o cudzołożenie. To znaczy... Ahmedzie, nie posądzaj mnie o cudzołożenie . - Uśmiechnęła się uroczo.
Ahmed zaśmiał się.
- Nie, to ja przepraszam. Widzisz, mała panienko... Pokłóciłem się z Wolmerem, bo on chciał Cię wykorzystać.
- Czy możesz jaśniej?
- Tak....
Zawahał się, lecz po chwili odpowiedział już odważniej i całkiem poważnie.
- Wolmer chciał, żebyś była jego kobietą w sypialni.
- Co takiego ?! - Wrzasnęła niespodziewanie dziewczyna. - Jak on śmiał?! Co za łotr. Nienawidzę go !
- Uspokój się, proszę. - Powiedział Ahmed potrząsając dziewczyną delikatnie, choć stanowczo. - Teraz już rozumiesz? Chciałem Cię chronić. Nie pozwolę, by stała Ci się krzywda.
- Mogę teraz ja zadać pytanie?
- Ależ proszę.
- Dlaczego tak dobry mężczyzna, jak Ty musi służyć komuś tak złemu jak Szatan?
Ahmed spojrzał na nią dosyć dziwnie, jakby niczego nie rozumiała. "To nie jest tak, jak myślisz. Wy wszyscy się mylicie", pomyślał i wykonał jakiś niezrozumiały gest ręką. W pewnej chwili, Habatta przestraszyła się, że może ją uderzyć, ale szybko się opamiętała.
- Szatan wcale nie jest zły. To ludzie tak Go postrzegają. Ale dość wrażeń na dzisiaj, pewnie chcesz wrócić do domu?
- Owszem, chociaż mieszkanie jest puste. Mój ojciec wyjechał, gdyż jest pastorem. Często wyjeżdża. Jeśli zechcesz, możesz zamieszkać u mnie przez jakiś czas.
- Czy to będzie właściwe?
- Jak najbardziej. Mój ojciec nigdy się mną specjalnie nie interesował.
Habatta posmutniała. W pewnym momencie Ahmed przytulił ją delikatnie.
- W takim razie, chodźmy. - Powiedział do wstrząśniętej, ale równocześnie szczęśliwej Habatty, która pokochała go jeszcze bardziej . Jej uczucie jednak stało się bardziej delikatne, bo sama była względem niego dużo bardziej wyrozumialsza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz